Tralala oto ja

Tralala oto ja

środa, 21 września 2016

Lechicki bieg koszmarny był genialny!



Usiadłam i chce pisać, ale na samą myśl taki mi się uśmiech zrobił na mordce, że posiedzę chwilę, zamknę oczy i ....... Kurde poryczałam się ;)



Dobra łzy ogarnięte, uśmiech został :) pamiętacie jak niesiona euforią z mety Wrocławskiego półmaratonu zapisałam się od razu na następny? No to wreszcie się doczekałam. Ale zanim będzie o iskrach rozpływających się po moim ciele na mecie :P napiszę o przygotowaniach!
Otóż jak tylko ochłonęłam po Wrocku zaczęły do mnie docierać szokujące wieści na temat tego jak się okazało TRUDNEGO półmaratonu!!! UUUUU zrobiło się strasznie tak nasłuchałam się o tym, że tam zawsze wieje mega wiatr w twarz tzw. wmordęwind, że jest prawie cały czas pod górę i że trasa to dłuuuuga prosta po polach i głowa szwankuje po drodze! No i się nasłuchałam i GŁUPIA się przejęłam! Matko jak ja się bałam, trenowałam zawzięcie, nawet zaczęłam robić rytmy, co dla mnie biegaczki runforfun było kompletną nowością! Cisnęłam do końca głównie za sprawą rad znawcy tematu, służącego pomocą wszelką Biegacza M! Nie mylić z moim M, który biegania nie pokochał, ale toleruje je w moim wydaniu hehe. Oczywiście w trakcie przygotowań były długie wakacje, upały i wyjazdy a to wszystko nie służy treningom! Nic to cieszyłam się wtedy bieganiem i powtarzałam sobie DAM RADĘ w końcu Kaśka będzie ze mną. Pamiętacie Kasię moją holowniczkę z Wrocławia teraz też miałyśmy biec razem!
Wytrwałam w przygotowaniach do końca, wymodliłam sobie jesień, która przyszła dzień przed biegiem i ciemnym rankiem w strugach deszczu, pięknym autkiem Wielkiej Holowniczki Katarzyny ruszyłyśmy do Gniezna. Humory dopisywały, deszcz przestał padać zaraz za Kaliszem pognałyśmy ku wyzwaniu! Po drodze ustaliłyśmy strategię na bieg, no wiem szok ja i strategia hehe, ale nic to strategia była trochę nie wierzyłam, że się uda, ale Biegacz M powiedział, że dam radę to mu zaufałam!
W biurze zawodów odebrałyśmy pakiety, zjadłam bułę z dżemem truskawkowym (taki mój rytuał przed biegiem), przebrałyśmy się, strzeliłyśmy obowiązkowe foty, co by nie było, że nas tu nie było hehe. Ale przede wszystkim spotkałam znajomych, których znałam do tej pory ze złych straszliwych, fejsbuków ;) bo widzicie bieganie to też możliwość poznania super ludzi, ale o tym to musi być osobny post! W każdym razie Rafał, Marcin pozdrawiam miło było poznać osobiście! Miał być jeszcze kolega Michał zwany dalej Redą, ale go nie spotkałam.
Dobra żeby nie przedłużać po wysikaniu się milion razy na zapas ;), podróży na miejsce startu zatłoczonym autobusem, krótkiej drzemce na trawie w słońcu i rozgrzewce ze skipami, których nie cierpię stanęłam razem z Kasią na starcie!
Ruszyłyśmy i wiecie co wtedy już się nie bałam było mi wszystko jedno czy będą górki, huragany czy głowa mi zwariuje po prostu biegłam i miałam z tego FRAJDĘ! Biegło się super nawet nie wiem, kiedy pyknęło 10 km, były górki, ale były też dołki a tam przyśpieszałyśmy, no i był wiatr meeega wiatr, ale taką barkę jak ja nie tak łatwo zdmuchnąć masa mnie trzyma na ziemi hehe.  I co było dla mnie wielkim szokiem gnałyśmy zgodnie ze strategią. Moja Holowniczka Katarzyna spisywała się znakomicie i chwaliła mnie na każdym podbiegu a jak było z górki to opierdzielała, że tak wolno ;)
No i przyszedł jakiś taki km chyba ze 13 nagle podbieg wiatr i zwolniłyśmy oj nie miałyśmy siły przyśpieszyć,   człapałyśmy pod górkę, myślę sobie kurde nasza strategia od 12 km miałyśmy przyśpieszyć!!! Powiedziałam wtedy do Kasi: Kasia nasza strategia poszła się właśnie... A ona dodała z tak pięknym uśmiechem na twarzy: jeba.., że roześmiałyśmy się obie i pognałyśmy dalej. Potem Katarzyna musiała skorzystać z tojtoj serwis po drodze i najpierw ustaliłyśmy, że na nią poczekam, ale jak tylko stanęłam to poczułam jak dużo ważą moje nogi i natychmiast ruszyłam dalej! Zrozumiałam, dlaczego mądre głowy radzą, żeby nigdy nie stawać na biegu. Pobiegłam dalej sama, wiedziałam, że Kasia i tak mnie dogoni. I tak po 3 kilometrach usłyszałam: Witaj piękna Dulcyneo :) Holowniczka się zadokowała! A było juz ciężko wbiegłyśmy do Gniezna zostało tylko 5 km tylko albo aż! No teraz będzie trochę niecenzuralnych cytatów hehe, ale mi wybaczcie ;) Końcówka była trudna z podbiegiem, na który nie miałam już wcale sił, ale sama nie wiem jak to się stało trzy ostatnie kilometry przebiegłam najszybciej! Choć wydawało mi się, że stoję w miejscu, że zaraz padnę gnałam dalej a przede mną Kaśka. Na ostatnim kilometrze trochę osłabłam wtedy Katarzyna rzuciła tekst: jak ładnie dobiegniesz to dam Ci Prince Polo! Nie miałam siły mówić, ale co ja sobie pomyślałam he powiem wam: W DUPIE MAM TWOJE PRINCE POLO piiiiii piiiiii piiiiii. Ale tekścior był fajowy i jakoś dalej biegłam. Już blisko słyszałam kilkaset metrów, kurde gdzie ta meta jeden zakręt drugi jeszcze jakaś góreczka kur.... i wtedy wypadłam zza zakrętu a przy trasie stał kolega Reda w Koronie z trąbką z medalami na szyi, obtrąbił mnie szlachetnie i wykrzyczał DAJESZ MADZIA DAJESZ!!! Wiecie co przybiłam z nim piątkę i to mi dało mocy serio jeszcze wtedy przyspieszyłam złapałam Kasie za rękę i wpadłyśmy na metę.........


 

Były iskry były łzy, podskoki i uściski i wtedy Kasia mi mówi Magda ty wiesz, jaki miałyśmy czas? Nie miałam pojęcia serio całą drogę nie patrzyłam na czas, tylko zerkałam na tempo. Przebiegłyśmy w 2.09.16. To był szok!! Poprawiłam czas o 5 minut! To jest Frajda! Potem jak wariatka rzuciłam się na Panią z medalami i prawie ją uniosłam w uścisku, bo taka malutka była ;)
Dostałyśmy cudne medale, wodę, drożdżówkę, którą zjadłam razem z serwetką w amoku endorfinowym ;) I wiecie, czego się nauczyłam, że nie można wątpić w siebie trzeba wierzyć, że się uda i PRÓBOWAĆ. Gdyby nie rady Biegacza M to nawet nie spróbowałabym biec z taką prędkością!
Także ten dzięki Mariusz, że we mnie wierzyłeś! No i Kasiu moja mała WIELKA kobieto jesteś THE BEST!!!!
A na koniec powiem Wam, że w domu czekał na mnie prawdziwy bohater, który powstrzymał pijanego kierowcę przed jazdą samochodem i przy okazji połamał się odrobinkę;) M w szarży obywatelskiej doznał licznych obrażeń a teraz siedzi i marudzi hehe. M bohater gipsonogi i gipsoręki ;)