Tralala oto ja

Tralala oto ja

czwartek, 6 października 2016

Madzia do boju czyli małe wielkie marzenia.



Pewnie kiedyś nawet nie wiedziałam, że jest a może wiedziałam, ale guzik mnie to obchodziło. Potem go odkryłam i był bardzo bardzo nierealny aż w końcu stał się marzeniem!
Domyślacie się, że piszę o Biegu Ptolemeusza :) Nie jest to półmaraton ani maraton, dlaczego więc tak bardzo chciałam w nim wystartować?
Dziś mijają dwa lata jak wstałam z kanapy założyłam swój sexy dziurawy  dresik i adki z liceum, dobiegłam do lampy, umarłam tam sobie zdyszana na śmierć, wróciłam do domu a M mi wtedy powiedział: Jeszcze kiedyś w Ptolemeuszu wystartujesz!
Pewnie powiedział to z ironią i uśmiechem na twarzy, i wcale mu się nie dziwię, ale ja właśnie wtedy zapisałam sobie w głowie takie małe marzenie: PRZEBIEC PTOLEMEUSZA!
Oj wtedy to ono nie było małe, było bardzo odważne, wręcz nierealne!
A teraz wam napiszę od końca, bo mi wolno ;)
Biegnę już końcówka, wpadam na Plac Bogusławskiego i słyszę w lewym uchu mama! Mama! Patrzę są moi kibice dzieciaki i M i widziałam dumę w Jego oczach już dawno wiedział, że dam radę, że zrealizuje marzenie, ale to króciutkie spojrzenie dało mi wielką satysfakcję! Marzenie się spełniło :)
No i spiker wykrzyczał: A teraz na metę wbiega Magdalena Zawadzka z Night Runners hehe zrobiło się celebrycko :P



Wiecie, że kocham doping ten legalny genialny ;) i właśnie, dlatego Bieg Ptolemeusza zapowiadał się tak superowo!!! Wiedziałam, że na trasie będą znajomi, obiecywali, że będą się drzeć. I nie zawiedli!!!
No to przenieśmy się na start. Kalisz to małe miasto i jak ktoś tu biega i akurat nie ma kontuzji ;) to na stówę wystartuje w Ptolku. Był, więc cały światek biegowy Kalisza i okolic no i goście :) Była cała moja biegowa rodzina  z Night Runners, Ania moja blond przyjaciółka, Katarzyna Wielka  holowniczka, Ala z Drużyny szpiku i Wojaki z okolic Gniezna, była Ela z takim małym stresikiem w oku;) i cała reszta znajomych i nieznajomych. Czułam się na starcie jak w domu jak w wielkiej rodzinie. Odliczyliśmy do 10 i go zaczęło się.
Bieg Ptolemeusza to dycha po mieście a w zasadzie dwie pętle po 5 km i na każdej jest długi podbieg na ulicy Górnośląskiej. I właśnie tego podbiegu się bałam a w zasadzie drugiego razu ;) Ale, od czego są kibice oni dają moc!!!! A jak na trasie stoją znajomi i rodzina to jest mega moc! I na Górnośląskiej była moja, moja prywatna ekipa kibiców z wielkim banerem MADZIA DO BOJU!!! Nie wiedziałam o nim i płakałam z wzruszenia jak ich mijałam :) Stała tam moja siostra Kinga i kumpela Ewelina z dziećmi. Dziewczyny wykrzykiwały waleczne hasła i tańczyły jak cheerleaderki. Dodały mi skrzydeł i sprawiły taką radość, to jedna z tych chwil, których nigdy nie zapomnę DZIĘKUJĘ!!!!! Potem była ekipa kibiców na złotym rogu, która też darła paszcze z całych sił!!! Na całej trasie co chwilę mijałam kogoś znajomego, kto dodawał mi mocy swoim dopingiem.



Atmosfera była cudna i bawiłam się mega, ale Górnośląska dała mi popalić na drugim okrążeniu. Nic to zemszczę się za rok, tak to już postanowione za rok skopie jej tyłek!!!! Teraz już wiem, co to za gadzina i się odpowiednio przygotuję na spotkanie i wiecie co NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ!




Bieganie we własnym mieście to super sprawa, dzieci na mecie i ten uścisk po, taki prawdziwy, szczery z miłości lepszy niż medal.... Bardzo żałuję, że nie ma w Kaliszu maratonu wtedy na pewno pierwszy maraton pobiegłabym w swoim mieście! Bo tak, mam marzenia, niektóre nawet tak odważne, że aż się ich boję. Są coraz większe i często wywołują śmiech u innych, ale TO MOJE MARZENIA!!! Nie realizuję ich na szybko, bez przemyśleń w końcu mam już prawie 40 lat doświadczenia życiowego ;) Także ten kiedyś przebiegnę maraton pewnie jeszcze nie w przyszłym roku, ale zrobię to! I mam nadzieję, że zdążę.......