Tralala oto ja

Tralala oto ja

wtorek, 20 października 2015

Larwa, poczwarka, JA, czyli mój pierwszy raz!

Poczwarka
Ostatnie stadium larwalne po zgromadzeniu wystarczających zapasów zaczyna proces przekształcania się w poczwarkę. Część larw przygotowuje sobie na ten okres kokon lub kolebkę albo tylko wyszukuje odpowiednie dla swojego gatunku miejsce (w ziemi, w zwiniętym liściu, w łodydze, w załomku muru). Po tych przygotowaniach zaczyna się okres całkowitej przemiany. W tym czasie wewnętrzne narządy larwalne ulegają całkowitemu rozpuszczeniu (histolizie) i fagocytozie(Wikipedia).

Dosyć horroru skończę na tym rozpuszczaniu!!!

Był październikowy chłodny wieczór dokładnie rok temu, społeczeństwo zaległo na kanapach przed wielkimi płaskimi telewizorami, Poczwarka też!! Nie pamiętam co tam leciało coś nudnego, w ręku obowiązkowa paczka ciastek pychaśnych z dżemem ulubionych. I przyszedł ten stan całkowitego znudzenia takiego znudzenia, że zamiast patrzeć w telewizor poczwarka zaczęła myśleć, myśleć, i myśleć i nagle BUUUUUUUUUM!! Idę pobiegać powiedziała nieśmiało. No reakcja w rodzinie była boska mąż: czy ty ochu.......aś zimno jest co ci do głowy przyszło, dzieci: mama zdrowa jesteś? I ogólny śmiech na sali. Dobra idę pomyślałam słowo się rzekło, no tak tylko w co ja się ubiorę (no jak to kobieta pierwsza myśl to ciuchy hehe)ale serio sport to ja w liceum uprawiałam a w jeansach to średnio mi się będzie pomykać. No i tu pojawiają się one takie powypychane, z plamami, jakąś tam dziurą spodnie dresowe podomowe, które KAŻDY ma ale nikt się do tego nie przyznaje haha. Wciągnęłam owe strasznie urocze dresiki jakiś polar, trzy bluzy, no bo zimno przecież, i ruszyłam po najważniejszy atrybut biegacza (nie miałam wtedy o tym pojęcia oczywiście) BUTY! Szafa w przedpokoju wypchana po brzegi kapciami ale gdzie są te moje adidasy? Nie było wyjścia wszystko z szafy wyfrunęło i znalazły się adidasy z czasów studiów piękne prawie nówki :-). Nawet pasowały, podeszwa tylko trochę się kruszyła ze starości pewnie się przeterminowały. I stało się po 45 minutach byłam gotowa: zgrzana, czerwona te trzy bluzy już działały, wyglądałam jak Pi lub Sigma nieważne pomyślałam jest ciemno i zimno nikogo nie spotkam!! A jeszcze czapka i rękawiczki zawróciłam do szafy dobre pare minut szukania jakiegoś w miarę sportowego kochera na głowę i ta dam to ja biegaczka !!! Spojrzałam w lustro i aż cud że się wtedy nie poddałam!!!! No rącza łania to ze mnie nie jest pomyślałam i ruszyłam.
Wyszłam na ulicę najpierw przyczaiłam się przy furtce, myślę trochę poudaje że tak sobie tylko stoję i przy okazji się rozejrzę czy ktoś nie idzie. Było pusto! Dobra czas ruszyć w oknach cała rodzina prawie tarza się ze śmiechu, nie ma to jak wsparcie. Ruszyłam ja rącza łania, no może raczej rączy hipek!! Pot spływał mi po całym ciele już zanim ruszyłam bo oczywiście ubrałam się za grubo, serce waliło ze strachu, mroczki przed oczami ale biegłam szurając nogami i w tempie żółwio ślimaczym. Dobra pomyślałam teraz trochę marszu przebiegłam już taki kawał. Wpadłam na lampę obejmując ją w radości że mam się czego złapać serce wali, oddechu nie mogę złapać, umieram i obejrzałam się za siebie. To był błąd, załamka a może wiadro zimnej wody na zlany potem głupi łeb przebiegłam jakieś 50 metrów...........Miałam wtedy pewne powody (nie do końca fajne dlatego ich nie opiszę, może kiedyś) dla których nie chciałam się poddać ruszyłam więc dalej przeczłapałam tą swoją ulicą w tą i z powrotem. Wróciłam zlana potem, zadyszana, obolała, dumna i szczęśliwa że tam wtedy na tej lampie nie umarłam. I już wtedy wiedziałam że to nie był mój ostatni raz.......... :-) C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz