Tralala oto ja

Tralala oto ja

niedziela, 31 stycznia 2016

Jak zamieniłam Guliwera na sexi ciacho z brodą.

Jak już wiecie od jakiegoś czasu jestem dumną posiadaczką dwójki dzieci. Fakt ten sprawił że towarzysko i kulturalnie trochę się zaniedbałam. Spotkania towarzyskie to głównie spędy przyjaciół z bandą dzieci i Sajgon w chałupie! Czasem zdarzają się babskie wieczory ewentualnie jakaś kawa z przyjaciółką, ale poza tym nic! Bywają dni, że jak dorosła czuję się tylko wtedy kiedy o godzinie 19 uda mi się przejąć tv i obejrzeć jakieś wiadomości (jak dam rade i nie przełączę kanału bo polityka to dziwka). Najgorsze są piątkowe wieczory bo zawsze w telewizji są jakieś filmy dla dzieci i nawet wieczór mam z głowy bo po raz setny leci Epoka lodowcowa albo inny Shrek. Oczywiście lubię te wspólne wieczory, kiedy cała rodzina w piżamach zasiada na kanapie z mega michą popcornu, paluszkami i innymi mniej zdrowymi przekąskami (nie chipsów nie jadamy!). I naprawdę kocham osła ze Shreka ale przychodzą takie dni, że chciałabym pobyć trochę dorosła i już!

No i przyszedł ten piątek, piąteczek ukochany w Tv oczywiście jakiś Guliwer załamka i szybka decyzja idziemy do kina i to nie na kreskówkę!!! Ło matko nawet dzieci się ucieszyły: idźcie, idźcie wołały! Trochę nas to zaniepokoiło ale za mali są na jakieś imprezki i zwoływanie kolegów. A po tekście syna: Zosia rodzice potrzebują trochę czasu dla siebie, i dziwnym jego uśmiechu, wiedziałam że coś knują! Dobra najgorsze co mogą zrobić to bez opamiętania jeść czekoladę i grać na konsoli w jakieś straszne tatowe gry. Hmmm trudno trzeba zaryzykować, po udzieleniu tysiąca wskazówek i milionie ostrzeżeń pojechaliśmy (cali posrani) na film zdecydowanie różny od Shreka. Pojechaliśmy na Pitbulla.


I łup poczułam się dorosła mega dorosła, aż się zaczerwieniłam bo po tych wszystkich mamutach, osłach, Guliwerach i gumisiach taki zgrabny zdrowy mężczyzna i to z brodą, poruszał się tak żwawo i sprawnie aż mi się gorąco zrobiło! Nawet się dyskretnie rozejrzałam po okolicy czy nikt nie zauważył tych moich rumieńców, ale wszyscy wpatrzeni byli w ów cud natury. Panie zerkały pożądliwie a panowie obojętnie z nutką zazdrości hehe. Ale dobra żeby nie było że ja tylko o facetach z brodami co to mają fajne tatuaże (trudno mam do nich słabość i już) popiłam łyk zimnej niby herbaty mrożonej i ochłonęłam. Film bardzo dobry śmieszny i przerażający ze świetną rolą Grabowskigo i oczywiście Pana młodego pięknego. No i jak to w Pitbullu były bluzgi oj były wszelakie! Zastanawiam się czy ludzie rzeczywiście tyle bluzgają, czy tak musi być żeby film był dobry i realistyczny. Chyba niestety tak a jak to jest u mnie w domu z tymi pięknymi słowami hmmmm. Powiem tak daleko nam do szlacheckiej wytwornej polszczyzny z Pana Tadeusza ale do tej polszczyzny z Pitbulla też! Staramy się to chyba dobre słowo, nie rzucać mięsem przy dzieciach, ALE zdarzy się a dzieci to takie inteligentne bestie i zaraz wszystko załapią niestety. Potem sobie dziecię rzuci takie małe słówko na k w szkole a człowiek niewinny ląduje u pani na dywaniku i musi się tłumaczyć, i nie że ja!
Lubię podglądać swoje dzieci jak się bawią, bo jak nie wiedzą że mama patrzy to bawią się najfajniej ever. I tak któregoś razu podglądałam sobie moją 6 letnią wtedy córeczkę jak bawiła się w księżniczkę z wielkiego zamku, przebrana oczywiście w różową sukienkę z falbanami. Prowadziła jakąś zawziętą dyskusję z wyimaginowanym księciem i nagle rzuciła do księcia gada tak: Pocałujesz mnie kurwa czy nie -łapiąc się pod boki! O ja beznadziejna matka tarzałam się ze śmiechu w korytarzu, zamiast iść do córki i dać wykład ale nie mogłam się powstrzymać wybaczcie. Tyle o mięsie, zdolności rzeźnicze mojego M sobie daruję bo pi...... ja pi....... byłoby co pisać hehe.

Film się skończył Pan ciacho smakowite został oczywiście zdegradowany, prawie jak w amerykańskich filmach i puścili napisy a my zamiast wysłuchać super muzy co to właśnie leciała rzuciliśmy się do drzwi przepychając łokciami i bioderkami, bo film trwał trochę dłużej niż nam się wydawało, że będzie trwał! I biegiem ruszyliśmy w kierunku parkingu pokonując w tempie zawrotnym kilometry naszej mega galerii. Po drodze próbowaliśmy się dodzwonić do domu ale syn nie odbierał! No myśli wszelakie mieliśmy w głowach, na szczęście odebrała córka uff żyją. Do domu dojechaliśmy w pięć minut. Szarpanina z kluczami i jesteśmy. Dzieci uśmiechnięte i zdziwione, że tak szybko przyszliśmy nawet nie zauważyli, że nas tak długo nie było uhahani, upyćkani od czekolady, wymietli wszystko z tajemnej szafki na słodycze. Albo jesteśmy już tacy starzy albo dzieci nam tak szybko dorosły ech.... Nawet zdążyliśmy na drugą połowę Guliwera. Zasiedliśmy wszyscy na kanapie, przekąsek już nie było wszystko wyjedli, przykryliśmy się kocami i obejrzeliśmy film razem do końca. Muszę chyba zacząć doceniać te nasze piątkowe wieczory bardziej bo pewnie niedługo się skończą i obciachowo będzie spędzać wieczór z mamą na kanapie oglądając film o Guliwerze........
A Pan Ciacho byłby wyśmienity w roli Guliwera hehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz