Tralala oto ja

Tralala oto ja

niedziela, 22 listopada 2015

Długość jednak ma znaczenie czyli miłości młodej harcerki.

Strach się bać a co dopiero czytać, spokojnie harlequin to nie będzie scen ani momentów też nie ma. Może szkoda ale czyta to moja mama i pisanie o tym jak to na obozie ciemną nocą w namiocie ja i harcerz tentego nie wchodzi w grę!!! Ha i domyślajcie się czy to prawda czy nie hehe :-)
Ale do rzeczy tak tak długość ma znaczenie!! I co by wam dziewczyny nie gadały chłopaki mówię wam długość spodni ma znaczenie! Ale zacznę od początku. Dla nie wtajemniczonych harcersko wyjaśniam jak jest drużyna harcerek to przeważnie gdzieś u boku czai się drużyna harcerzy. Tak też było w naszym przypadku. Była 81 i 80 bywało różnie mieliśmy lepsze i gorsze dni, potem niestety już tylko gorsze :-(
Na początku byłam bardzo nieśmiałą osóbką więc zgrabnie unikałam spojrzeń wszystkich harcerzy, byli sobie i tyle. Czasem rozbawiali nas do łez czasem wkurzali na całego ale o podkochiwaniu się nie było mowy! No niestety człowiek dorastał hormony szalały a taki obóz trwa 3 tygodnie, a jak dojdzie kwaterka to nawet cztery jak tu się nie zakochać. A harcerze mają swoje metody podrywu o sprawdzaniu czujności wartowniczej już pisałam były jeszcze metoda no to ja ci pomogę albo urocze pląsy przy ognisku tak tak pląsy a nie dyskoteki!!! Pląsaliśmy więc Labado a hormony szalały :-)

Dobra słowo się rzekło do konkretów! Pierwszą moją miłością harcerską OCZYWIŚCIE platoniczną był druh mega przystojny, którego imienia nie pamiętam haha ale mówiłyśmy na niego "zadyche" bo miał taką koszulkę z 10. Było to na obozie w Zubrzyku i ów druh podobał się większości harcerek i wszystkie do niego wzdychały. Harcerz nr 10 był starszy, miał super uśmiech i generalnie miał nas w nosie, oglądał się za starszymi harcerkami. Ciężkie jest życie kochliwej nastoletniej osóbki zwłaszcza że branie to miałam żadne (z jednym wyjątkiem ) a wszystkie moje miłości były platoniczne i skrywane w otchłaniach młodego serca:-). Byli więc druh Sebastian, który uratował mi palec i uczył kroić chleb. Był druh Krzysiek,z pięknymi brązowymi oczami, który nawet nie wiedział o moim istnieniu. No i był taki jeden jak dobrze pamiętam Wojtek, który nie dość że mnie nie zauważał, to jeszcze kręcił z jedną starszą harcerką! Spokojnie już mi złość przeszła ale do tego to trochę wzdychałam, a że taka zakochana byłam to nawet się do niego nie odzywałam a na sam jego widok czmychałam w krzaki. Niezła strategia co? Mocna w podrywie to ja nie byłam, także podręcznika w stylu "Jak poderwać pierwszego chłopaka" nie napiszę!
No dobra żeby nie było, że taka beznadziejna byłam napiszę o tym jednym jedynym przypadku kiedy to harcerz z 80 zakochał się we mnie. Żeby było śmiesznie tym razem to ja nie byłam zainteresowana, ach takie życie. A druh M słał mi listy pisane alfabetem morsa i prowadził przewlekłe obserwacje mojej osoby co strasznie mnie denerwowało. Umówiliśmy się nawet na jedną randkę, która zakończyła się standardowym "zostańmy przyjaciółmi". Teraz po latach (zabrzmiało jakbym już babcią była)wspominam te chwile z uśmiechem od ucha do ucha i pozdrawiam druha M mam nadzieję że się nie obrazi.

Wróćmy jednak do owej długości o której pisałam na początku. Wszystko było dobrze dopóki jeździłyśmy tylko na biwaki, obozy czy zimowiska potem zaczęły się zloty, rajdy i pielgrzymki (żeby było śmiesznie)a tam byli inni harcerze!!! Oj będzie się działo po tym co napiszę ale trudno zawsze mówię co myślę! Nasi chłopcy choć zabawni, czasem pomocni mieli FATALNY look i nie chodzi mi o urodziwość bo wiadomo facet piękny być nie musi ale o mundury!!!!! Mówi się za mundurem panny sznurem, ale mundur to musi wyglądać a spodnie o długości prawie stringów nie służyły wam chłopaki! Odkryłyśmy więc innych harcerzy w pięknych mundurkach i z odpowiednią długością, spodni oczywiście! Pojechałyśmy na obóz z jedynką do Obidowej i wpadłam jak śliwka w kompot, zakochałam się w druhu Gargamelu, hehe znów nie pamiętam imienia. Strategii podrywu nie zmieniłam więc było unikanie kontaktu i czmychanie w krzaki (bez druha ofkors).
Dość o moich platonicznych miłościach, wyspowiadałam się ze wszystkich, chyba że kogoś pominęłam sorki nie pamiętam. Teraz będzie poważnie.

Moja harcerska telenowela.

Dorosłam trochę i po paru latach zostałam drużynową. Przygoda życia, wspomnienia z tamtych lat są chyba moimi najpiękniejszymi harcerskimi wspomnieniami. Pamiętam wszystkie moje harcerki te ciche i te mega rozbrykane (Gosiu i Aniu pozdrawiam) wtedy też zakochałam się tak naprawdę! Był obóz we Florynce pojechałyśmy z drużyną Eli i jeszcze jacyś harcerze, których za bardzo wtedy nie znałam. I łup strzała w serce normalnie jak w Hollywodzie. Była kwaterka, padał deszcz nie przepraszam lał deszcz schroniłyśmy się w namiocie kuchennym a tu na łąkę wybiegli dwaj harcerze w samych majtkach z mydłami w rękach. Biegali szaleli strzelali piruety i brali prysznic. Zakochałam się!!! Zakochałam się w jednym z tych wariatów, niestety strategia podrywu dalej ta sama, na obozie zamieniliśmy ze sobą jedno zdanie! Ano nie czytało się młodzieżowych gazetek w stylu Bravo nie oglądało telenoweli miłosnych to człowiek nie wiedział jak się odezwać! Pewnie dalej siedziałabym w krzakach i unikała spojrzeń wybranka gdyby nie przyjaciele, którzy nas wtedy pchnęli w objęcia. Bardzo im jestem wdzięczna aż po dziś dzień Ani i Gosi oraz Sebkowi, który wyjechał gdzieś na koniec świata i ślad po nim zaginął.
A potem z tą naszą miłością było jak w piosence............

Harcerska miłość to jakby nic nie było
to jakby nam się śniło to jakby zawiał wiatr, jesienny wiatr
Harcerska miłość, na warcie fajnie było
I gwiazdy się liczyło od zmierzchu, aż po świt

I tak sobie już te 20 lat ta moja harcerska telenowela trwa, a skutki tej przygody są dwa, przeważnie roześmiane i dają nam w kość!!!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz