Tralala oto ja

Tralala oto ja

środa, 8 marca 2017

Ewolucja biegaczki a może rewolucja ;)



Był jakiś zimowy wieczór, trening do zrobienia na dworze zimno, śnieg padał i tak mi się nie chciało iść, taaaak bardzo, znacie to uczucie hehe. Weszłam do kuchni już ubrana w leginsiory a tam cała rodzina siedziała przy stole i wcinała radośnie kanapki z dżemem popijając kakao 😭 No cios poniżej pasa pomyślałam sobie. Na szczęście mam córkę 😜 Zosia z buzią brudną od dżemu, taką do wylizania normalnie, spojrzała na mnie i powiedziała: Mama a kiedy Ty masz tą Gdynię? Weź no rusz zadek i nie marudź, bo nam wstydu narobisz!!!!! WYCHOWAŁAM POTWORA hehe 😉 Poleciałam i zrobiłam dobry trening 😌



  A co to znaczy dobry trening? Tak naprawdę odkryłam to dopiero tej zimy. Do tej pory wychodziłam po prostu pobiegać biegłam tyle na ile miałam ochotę z prędkością taką, jaka była dla mnie wygodna i super dawało mi to frajdę i przyjemność. ALE ciągle marudziłam, że jestem za wolna, że nic się nie zmienia, że stoję w miejscu. A jak nic się nie zmienia, jak nie działa to trzeba coś ZMIENIĆ! No i się narobiło 😉

  Mam takie wielkie szczęście trafiać w życiu na super ludzi, no i znalazł się ktoś taki, kto zaproponował swoją pomoc. Pewnie miał już dość mojego stękania, że jestem taka wolna 😉 Mariusz to biegacz z dużym doświadczeniem i w dodatku uwielbia to, czego ja nie lubię 😜 I to on mi powiedział, że do tej pory to ja truchtałam sobie a nie trenowałam!

  Zaczęliśmy w listopadzie treningi 4 x w tygodniu, na początku było niewinnie i delikatnie, były rytmy, ale potem się zaczęło coś, czego nigdy nie lubiłam PODBIEGI!! Co się nagadałam przed pierwszym treningiem, byłam straszna: nie dam rady, tyle razy, pod górkę, boję się, ale że szybko pod górkę??? No nie miał łatwo ze mną mój Trener 😉 Zawsze jednak mnie wspierał i dzielnie wysłuchiwał wszystkich moich wątpliwości. I wiecie co z reguły się udawało, a nawet jak nie wychodziło do końca za pierwszym razem to za drugim było już lepiej! Powiem teraz coś, czego pewnie pożałuję polubiłam podbiegi hehe. Lubię je za satysfakcję po, cudowne uczucie. Po podbiegach przyszła pora na interwały różne różniste z prędkościami, o których wcześniej tylko śniłam 😮 Nie zawsze wychodziło, nie zawsze byłam chwalona, ale nie odpuszczałam! Powoli do przodu. Jeden trening przerażał mnie najbardziej 400m x kilka powtórzeń. Przed nawet mnie brzuch bolał! Wiecie co mi wtedy powiedział Mariusz (liczyłam na to, że może coś innego wymyśli hehe ja durna😜) to zrobimy tak, że zostaniesz mistrzynią tego treningu hehehe. Mistrzynią może nie zostałam, ale polubiłam go!!!



  Powiem Wam jak radzę sobie z tymi treningami, co ich nie lubię, albo się ich boję trochę. Dzielę je na etapy i jak robię jeden to nie myślę o następnym! Zawsze przed treningiem jest kilka kilometrów zwyczajnego biegu w tempie spokojnym 😉 i te km to pierwszy etap takie wspomnienie dawnego biegania mam wtedy czas na podziwianie ptaków, rzeki i innych biegaczy w leginsiorach 😜, potem jest część, kiedy muszę się skupić i wtedy mam w dupie, kto tam koło mnie biega czy fruwa po moim niebie. No i na koniec oczywiście jest schłodzenie, czyli takie kilometry, kiedy już mnie wszystko boli i mam uśmiech od ucha do ucha, bo trening poszedł dobrze albo, że już po treningu hehe.

  W ciągu tych czterech miesięcy nauczyłam się bardzo dużo. Po pierwsze ważna jest jakość kilometrów a nie samo ich klepanie. Nie jestem osobą, która szybko osiąga cele te biegowe, raczej powoli i wytrwale do nich dąży, ale widzę u siebie ogromną zmianę. Czasem biegnę sobie na rozgrzewce tak leciutko patrzę na zegarek i nie wierzę😜 mknę jak łania hehe. No i przede wszystkim zawsze robię rozgrzewkę i zimą biegam w długich skarpetach 😉
  Do pierwszego półmaratonu w tym roku zostało już tylko 10 dni😲 Uwielbiam zawody, ale też przerażają mnie straszliwie, kobiety to nie są proste istotki hehe. I nie ważne czy uda mi się osiągnąć zamierzony cel tym razem czy następnym, w końcu się uda BO NIE ODPUSZCZĘ!



  No i na koniec przesłanie do wszystkich żółwi i ślimaków 🐌🐢 nie marudzić tylko zmieniać! Zmiany są dobre, choć nie są proste. Ale kiedy jak nie teraz WIOSNĄ, kiedy żyć się chce trzy razy bardziej i wszystko wydaje się możliwe!
  RUCHY KLUCHY!