Tralala oto ja

Tralala oto ja

sobota, 7 listopada 2015

Dlaczego zostałam harcerką. Wspominki staruszki.

Pewnie trudno wam będzie uwierzyć w to, że kiedyś byłam bardzo nieśmiałą osóbką, która zawsze stała z boku i bała się odezwać. Chyba nadal jestem trochę nieśmiała ale umiem sobie z tym radzić. A nauczyłam się tego będąc harcerką, zresztą nie tylko tego :-).
Pewnego chyba jesiennego dnia oczywiście w sobotę maszerowałam z tatą przez moje osiedle. Byłam wtedy w czwartej klasie a moim ulubionym zajęciem było siedzenie pod blokiem na ławce albo na trzepaku. Ale ten dzień ta sobota miała zmienić moje życie. Po drodze natknęliśmy się na grupę harcerek które coś tam robiły przed harcówką chyba namioty składały, nie pamiętam. Tata ku mojemu przerażeniu zaciągnął mnie do nich i powiedział że ja bym też chciała być harcerką. Wcale nie pomyślałam sobie, bez sensu jakieś szare byle co noszą, musiałabym tam iść poznać nowe osoby nie nie nie wcale nie chcę! Ale że nie umiałam się odezwać poczłapałam za tatą smętnie do jakiejś najważniejszej sztuki. Miała mega loki i uroczy ciepły uśmiech (do dziś pamiętam ten uśmiech bo trochę osłabił moje wątpliwości) była miła i oczywiście się bardzo ucieszyła a jak tata wspomniał że mam jeszce dwie siostry to już prawie skakała z radości. Ta nie znasz moich sióstr pomyślałam sobie, jeszcze ci bokiem ta radość wyjdzie hehe. I tak się zaczęło.
Były pierwsze zbiórki, nowe znajomości, jakieś wyjazdy do lasu i ku mojemu zdziwieniu wszyscy naprawdę byli ok. Powoli się wdrażałam a na horyzoncie czaił się już pierwszy wyjazd na biwak! Niewiele z niego pamiętam głównie myszy, które skakały nam po łóżkach, a chłopaki ( o tak harcerze też byli ale o nich później)wyłapywali je z dziką radością. Nawet nie wiem kiedy tak bardzo polubiłam to całe harcerstwo, wtedy byli to po prostu ludzie, przyjaźnie, dobra zabawa a nie jakieś idee.
Swój pierwszy mundurek harcerski dostałam razem z siostrami pod choinkę i był to dla nas naprawdę super prezent. W domu się nie przelewało i trochę musiałyśmy na te mundurki poczekać ale jak je wtedy dostałyśmy to było coś!
Najważniejszym wydarzeniem którego nie zapomnę nigdy był pierwszy obóz.
Wywieźli nas na koniec świata do jakiegoś Zubrzyka aż na trzy tygodnie, podziwiam moją mamę przypomnę że komórek nie było!!! Boże bez komórki trzy tygodnie, bez żadnego kontaktu, kartki w stylu: "Czuję się dobrze, latryna jest ok" pomijam!!! Dzielna kobieta dała radę i nas puściła, dzięki Mamo!
Czego ja się tam nauczyłam hmmm przede wszystkim jak się używa siekiery, piły do drewna, młotka i jak się gwoździe wbija. Bo zaraz na początku trzeba było zbudować sobie półkę na plecaki i takie różne obozowe ogrodzenia, bramy i inne cuda. Nauczyłam się co bardzo ważne korzystać z obozowej latryny, no to była przygoda! Po pierwsze stres czy się nie wpadnie do dołu pełnego wiadomo czego, po drugie czy ktoś mnie nie zobaczy jak zgrabnie balansując ciałem staram się przeżyć na tej belce co to niby kiblem jest. Przeżyłam tą latrynę, przeżyłam młotki i siekiery ale musiałam nauczyć się jeszcze kroić chleb. A po tej nauce do dziś mam bliznę na palcu bo go sobie prawie nie ukroiłam! Pamiętam dzielnego druha Sebastiana i druhnę Elę, którzy mnie ratowali a ja mdlałam hehe. Było mi słabo nie chciałam puścić tego palca bo myślałam, że odpadnie a oni wzięli i jeszcze go wyginali we wszystkie strony żeby zobaczyć czy dobrze działa! Horror a i oczywiście był tekst ku pokrzepieniu: nie przesadzaj!! Ale palec uratowali i ja też przeżyłam. Wypadki na obozach się zdarzały normalna rzecz jak bandzie małolatów da się cały arsenał ostrych narzędzi i puści w las po drzewo! Przywykliśmy do tych wypadków a nikt kończyny nie stracił, choć raz ktoś jechał z siekierą w nodze do szpitala nie pamiętam kto i na jakim obozie ale przeżył!
Wróćmy jednak do mojego pierwszego obozu było jeszcze coś co utkwiło mi w pamięci do końca życia nocne rozrywki! O tak moi mili harcerze nie są tacy święci mają swoje nocne radości! Pierwszą z nich jest warta nocna! Bałam się oj bałam się okrutnie swojej pierwszej warty, nie no oczywiście zgrywałam twardzielkę i nikomu nie mówiłam że jestem przerażona. Ciemno, cicho a w lesie oczywiście czai się całe zło tego świata!! Byłam młodą początkującą harcerką więc chodziłam i dzielnie patrolowałam cały teren zamiast jak stare wygi zaszyć się w stołówce i przekimać wartę. A koledzy, tak tak pozdrawiam wszystkich serdecznych kolegów harcerzy wcale nie pomagali, tylko chodzili i nas straszyli oczywiście ściemniając, że sprawdzają czujność młodych wartowniczek. Taka harcerska metoda podrywu hehe! Dobra był strach, przerażenie i zarwane noce ale było jeszcze coś NIEBO! Takiego nieba i tylu gwiazd nie widziałam nigdy wcześniej. To jest jedna z tych rzeczy jakie mi zostały po harcerstwie, uwielbiam, kocham patrzeć w gwiazdy!
Była jeszcze jedna rozrywka nocna Alarm. Pierwszego nie zapomnę nigdy. Obudzili nas w środku nocy kazali się ubrać i wygnali w las! Ciemny zimny i pełen potworów patrz pająków. Miałyśmy podejść niezauważone do masztu. Boże jaka ja byłam przejęta, zaszyłyśmy się w jakiejś gęstwinie i bałyśmy ruszyć. Oczywiście nie udało nam się podejść do masztu zostałyśmy znalezione ale zabawa była przednia! A po tamtej nocy przyjęło się takie powiedzenie "nic tak nie łączy jak wspólne sikanie" szczegółów nie zdradzę hehe.

Jest coś na harcerskim obozie co łączy wszystkich, daje ciepło, poczucie wspólnoty i wielkiej przyjaźni. Tam na tym pierwszym obozie to zrozumiałam, siedząc z wypiekami, patrząc w ogień, śpiewając piosenki wesołe i te poważne, słuchając gawęd. Ognisko i ta wielka przyjaźń, którą wtedy czułam, ta niewyobrażalna radość z tego, że się tam jest w tym miejscu i z tymi ludźmi.......

O harcerzach i moich pierwszych małych miłościach harcerskich będzie następnym razem :-)bo trochę za bardzo się rozpisałam.



2 komentarze:

  1. przy latrynie tak brechtałam ,że młodzież z zatroskaniem zapytała czy nic mi nie jest... Bianka teraz jest w zuchach zobaczymy czy ją harcerstwo wciągnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma nic śmiesznego to była walka na śmierć i życie ;-)

      Usuń