Tralala oto ja

Tralala oto ja

poniedziałek, 16 listopada 2015

Nocne me rozrywki.

Godzina 22.00 grzecznie idę spać, ząbki umyte, dom w miarę ogarnięty, mężuś czeka ;-). Można by pomyśleć idealne zakończenie weekendu. Zaległam obok, nawet świeczka się pali uuuu będzie miło pomyślałam. No i się zaczęło miauuuuuu, miauuuuuu, miauuuuuu no tak Bożena chce wyjść, olałam początkowo gadzinę skupiając się powiedzmy na tej świeczce ale miauuuuu i miauuuu było coraz głośniejsze wstałam więc i idę wypuścić moją słodzinkę na dwór. Średnio już ubrana byłam ;-) więc po ciemku poczłapałam do drzwi balkonowych otworzyłam i wołam Bożena, Bożenka, Bożena ku..a idziesz czy nie! Stoję i marznę, wydzieram się jeszcze mi się dzieci pobudzą a ja nie do końca ubrana w salonie w otwartym oknie stoję! Nagle miauuu zabrzmiało z przedpokoju, o ja głupia kicia chciała frontowymi drzwiami sobie wyjść jak dama!!!! Poszłam wypuściłam i na drogę kilka komplementów posłałam mojej cud Bożence! Małżonek na szczęście czekał :-).
Środek nocy obok UROCZE chrapanie , Zośka coś przez sen gada, Maciek kopie w ścianę (przez sen w piłkę gra)wszyscy żywi spokój, nagle ktoś łapie za klamkę od frontowych drzwi i szarpie! Mały skok adrenaliny Bożena ty mendo kocia!!! Teraz to ja już wiem że to moja urocza kizia mizia ale jak mi tak za pierwszym razem zrobiła to szłam do drzwi z patelnią w ręce, przygotowana żeby złodzieja czy innego potwora w łeb zdzielić. Dobra zwlekłam się z wyra i poszłam wpuścić moją ukochaną pupilkę! Oczywiście przywitała mnie tak uroczo że serce mi zmiękło i darowałam sobie nocne wrzaski, poszłam spać. No ale tak już mam, że jak się w nocy obudzę to nie mogę zasnąć, wierciłam się i kręciłam licząc, że błogi sen przyjdzie a tu nic. Dobra wezmę się za myślenie, oczywiście najgorsze co można zrobić w nocy to zacząć rozmyślać, wtedy to już sen tak szybko nie przychodzi!
Leżę więc i rozmyślam (a nie powiem o czym tajemnica)a tu hop jest Bożenuś, zrobiła przegląd misek w kuchni i przyszła się ogrzać. Już mi się nie chciało z nią boksować a niech sobie tam w nogach poleży pomyślałam. No ale gdzie tam w nogach władowała się między mnie i chrapiącego dalej małżonka i powoli przesuwała do góry! Pełznie obok mnie ten włochaty baleron a mnie akurat zachciało się spać, olałam ją i zasnęłam. No nie na długo, bo cóż to obudził się mój uroczy małżonek i z oburzeniem kota wywalił a mnie ochrzanił, że jej pozwalam do łóżka wchodzić! Zasnął w trzy sekundy, chrapie dalej a ja znowu rozmyślam a Bożenka po kolejnej rundce hyc do wyrka i pełznie do góry tym razem jej się udało. Dopełzła aż do mojej głowy, zwinęła się w kulkę i zasnęła między mną a małżonkiem. Ja też w końcu zasnęłam i spalibyśmy tak aż do rana gdyby koty nie ryrały! Koty już tak mają, że jak im dobrze to ryrają. I stało się jak przyszła pora na hej siup zmiana stron i mąż się obrócił Bożenka zaczęła ryrać rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr z tej radości że ma ukochanego pana przy sobie. A pan jak to usłyszał to puścił taką wiązankę w stronę kiziolka, że wam nie zacytuję. Mnie też się oberwało że jej nie wywalam, tylko on musi stać na straży naszego łoża! I na nowo rozmyślanie i zasypianie, niech już będzie rano!!!!! Bożenuś wracała kilka razy i kilka razy była wyrzucana z łóżka przez swojego pana, oczywiście za każdym razem przebiegając po mnie i mnie budząc! Kochane zwierzątko :-).
W końcu zasnęłam, nawet mi się śniło, że maraton wygrałam hehe na jakiejś dzikiej plaży i wtedy pojawiła się ona ta dam Heluta mój drugi kot. Zaczęła drapać w roletę na oknie. Godzina 4.50. załamka za niecałą godzinę trzeba wstać, zmęczona chyba byłam po tym maratonie zasnęłam więc i olałam Helutę. Ale Hela to kot spokojny i wytrwały zaczęła drapać w łóżko a jak to nie pomogło przerzuciła się na drzwi od Maćka pokoju. Płakać mi się już chciało, leżałam niewyspana i powtarzałam sobie kocham moje koty, kocham moje koty! Dobra wstałam, wypuszczę ją i jeszcze pół godziny poleżę. Idę więc do drzwi balkonowych i wołam Hela, Helutka kici kici, gdzie ta kunda się podziała? Helcia poszła do kuchni bo ona nie chciała wyjść tylko jeść się kiziolkowi zachciało! Ratunku dom wariatów, złość mnie ogarnęła wielka pomyślałam złapię ją i wyrzucę na dwór niech marznie a co mi tam już mi dobroci w sercu zabrakło! Ale złap tu sobie nad ranem takiego kota co to po domu ucieka i pod kanapę wejdzie i na szafę wskoczy AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Po krótkiej pogoni odpuściłam dałam jej jeść i wstawiłam wodę na kawę bo już nie było sensu się kłaść! Dobrze że kocham kawę i ona mi trochę nastrój poprawiła bo potem przejrzałam się w lustrze!
Proszę się więc nie rzucać, że na moje ukochane kiziolki wołam: włochate kundy czy mendy zbolałe po takiej nocy wolno mi i już!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz