Tralala oto ja

Tralala oto ja

wtorek, 1 grudnia 2015

Ach te hormony czyli rozwodzę się!!!

Godzina 5.45. usiadłam na łóżku ciemno w domu, zimno, opis mojego wyglądu wam daruję. Siedzę i myślę ale to będzie beznadziejny dzień, M jeszcze chrapie, dzieci śpią i normalnie pohasałabym radośnie do kuchni zrobić kawkę, bo ona zawsze mi humor poprawia a tu nic siedzę. Papetki mi gdzieś zaginęły i po omacku szukałam żeby mężusia nie obudzić bo ma jeszcze całe 15 minut snu! No i łup walnęłam łbem w biurko, wrrrrrr to będzie fatalny dzień, puściłam sążną wiązankę szeptem ofkors i poczłapałam do kuchni. Już mi coś w głowie świtało ale tylko troszeczkę. Kawa pomyślałam, ona mnie uratuje, najpierw rozsypałam cukier po blacie a potem kawę po stole i jeszcze słoik obiłam, mój ulubiony słoik (lament)!!!!!!!!!!!!!! W końcu doczekałam się kawy, efekt był średni humoru brak nawet można by rzec humor na minusie! Wzięłam się za śniadanie nieświadoma tego co się zaraz wydarzy. I smaruje sobie te buły masłem a tu zza rogu wychyla się mąż i słowiczym głosikiem mówi zjadłbym kanapeczki z jajkiem i majonezem. No nie to już szczyt wszystkiego jajek mu się zachciało ROZWÓD mam dosyć tego jajka o tej godzinie, w ręce miałam nóż a ręka mi zadrżała!!!!!! Spokój.......... padło słowo rozwód a to jest słowo klucz i hasło! Jak pomyślę sobie że się rozwodzę, że mam dosyć, rzucam to życie, bo nikt mnie nie kocha, nikt nie rozumie a tak w ogóle to wszyscy nienawidzą oznacza to jedno to są te dni sławetny PMS. Gad jeden znowu mnie dopadł i jakoś muszę przeżyć! Dni jest około trzy lub cztery dam radę tylko czy oni dadzą?
Najważniejsze jest namierzyć gada bo jak już wiem, że jest to mi łatwiej! Słowo rozwód to słowo klucz, jak mi do głowy przychodzi rozwieść się bo: szklanka nie stoi na podkładce, buty stoją krzywo w przedpokoju, na stole są okruszki chleba a mąż chce jajko to już wiem co to oznacza potrzebuję WIEWIÓREK!

Skąd te wiewiórki normalka z parku hehe, już wyjaśniam. Kilka lat temu spacerowałam sobie z mężem po parku i tak jakoś rozmowa zeszła na te moje ekstra humory. Starałam się wyjaśnić mu jak to jest mieć takie cudo wiedzieć o tym i nie móc nic z tym zrobić! Denerwuje mnie wszystko i wszyscy i najchętniej bym coś ubiła z tej złości. I w tym momencie naszej rozmowy na horyzoncie pojawiły się wiewióry, jak to w kaliskim parku, powiedziałam wtedy, że chętnie bym wzięła takich dziesięć wiewiórek i im te rude kitki powyrywała! Spokojnie to tylko tak w myślach jeszcze przeze mnie żadna wiewiórka nie zginęła no chyba, że z przeżarcia bo co roku dokarmiamy je sążnie orzechami! Stąd te wiewiórki, teraz jak mówię potrzeba mi wiewiórek to M już wie że czekają go ciekawe dni.

Strategia mojego małżonka jest taka unikać bestii ewentualnie schodzić jej z drogi. Chowa się więc po kątach i próbuje przetrwać, rzucając mi czasem tylko znaczące spojrzenie! Oj to spojrzenie mnie rozwściecza i działa jak płachta na byka!!! A co mnie jeszcze denerwuje najbardziej takie zwykłe rzeczy, błahostki, które normalnie człowiek olewa: szklanka źle postawiona, pasta do zębów nie zakręcona, zabawki porozrzucane, światło nie zgaszone, gazety krzywo leżą, poduszki powgniatane pierdoły !!!!

Wróćmy jednak do dnia dzisiejszego. M rano zorientował się że coś jest nie tak i szybko czmychnął do pracy. I dobrze bo moja wściekłość na niego sięgnęła szczytu, kiedy zobaczyłam na stoliku nocnym szklankę!!!!! Jak śmiał nie wynieść jej do kuchni, usiadłam na łóżku i popłakałam się ROZWÓD jak nic! Potem jeszcze kłótnia moich dzieci o to kto ładniej je śniadanie AAAAAAAAAAAA gdzie moje wiewiórki! Przetrwałam poranek oni też przetrwali. Ochłonęłam utłukłam kilka wiewiór w myślach i było mi lepiej. Jeszcze tylko SMS-ik do M:

"Misiu ja potrzebuję wiewiórek"
i odpowiedź
"Rozumiem, ja też potrzebuję wiewiórek, kocham Cię"

I jak tu się wściekać na takiego M? I tak mu się dostanie bo jak przyjdzie z pracy to jak nic buty krzywo w przedpokoju ustawi hehe!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz