Tralala oto ja

Tralala oto ja

środa, 10 lutego 2016

Akcja szpilki i bal!!!

Dzień był pochmurny, wietrzny na dworze śnieg, ślisko, zimno, ale nic to trzeba było ruszyć zadek i udać się na zakupy! Nie miały to być jednak zwykłe zakupy w stylu sałata, kapusta, pomidory, jogurt i golonka dla M. Nie, jechałam kupić szpilki!!!! Tak tak te obiecane mi po pijaku przez uroczo szczęśliwego M, bal się zbliżał trzeba było działać. Nie lubię chodzić po sklepach, Shopping Quinn ze mnie żadna! Mus to mus poszłam włóczyć się po sklepach. Teraz zdradzę wam pewien sekret, dlaczego to ja nie chodzę w szpilkach, na co dzień otóż żyjemy w kraju, w którym kobiety z rozmiarem stopy 41 pod 42 są perfidnie dyskryminowane! Producenci obuwia lanserskiego na szpilce nie przewidzieli, że takie okazy jak ja mogą chcieć czasem założyć but na obcasie. I z tego właśnie powodu oraz mojej wygody i upodobań he he, w szpilkach nie pomykam jak moja urocza blond przyjaciółka, która biega lepiej w szpilkach niż w Asicsach po lesie.
Dojechałam do naszej wielgachnej galeryjki i się zaczęło. Obeszłam wszystkie sklepy obuwnicze te mega drogie i sieciówki, przymierzyłam ze 40 par butów i nie znalazłam idealnej pary dla siebie :-( Nie dość, że nic nie znalazłam to jeszcze prawie życie straciłam próbując dojść do lustra w takich meeeega szpilach na koturnie. Śmignęłam hej między regałami i uwierzcie mi wstawałam z prędkością światła żeby nikt nie widział. Po tak spektakularnym upadku potrzebowałam kawy! Zasiadłam w małej kawiarni na rogu i popijając ulubione Grande Cappuccino zaczęłam rozmyślać i obserwować przechodzące kobiety (mężczyzn nie ofkors ;-). I nagle przeszła, choć słowo przeszła chyba tu nie pasuje, przeczłapała taka Pani w futerku i w szpilkach na mega koturnie. Uratowała mnie ta kobieta od ośmieszenia się i od śmierci w wyniku niekontrolowanego upadku. To była ładna kobieta, która tak kaczo człapała na tych szpilach, że cały jej urok znikał razem z tym kaczym chodem! Oj nie, tak to ja nie chcę wyglądać!!! I porzuciłam myśl o zakupie mega szpilek (na razie) postanowiłam iść w starych wypróbowanych!

Przyszedł dzień balu, niestety imprez masowych tanecznych nie cierpię, od rana miałam zły humor, po cośmy się w to dali wkręcić stękałam. Jedyny plus to wieczór bez dzieci dawno takiego nie mieliśmy! Wieczór się zbliżał i nagle światełko w tunelu M się rozchorował żołądkowo, szczegóły wam daruję, może jednak nie pójdziemy. Niestety M należy do wciąż nie zrozumiałej przeze mnie rasy męskiej i stwierdził, że TAKIE problemy to trzeba przepić i poszliśmy. Postanowiłam, że nie zmarnuje sobie takiego wieczoru fochami, jak już mam być na tym balu to będę miała z tego radochę!


Powiem wam szok, wiejska impreza w centrum miasta! Wylądowałam na innej planecie, na parkiecie ścisk wszyscy tańczą, szaleją i śpiewają, ło panie ludzie gdzie ja się chowałam nie znam nic! Poszliśmy na parkiet, było ciasno i dobrze nikt się nie przyglądał, było głośno wszyscy się darli a co oni śpiewali? Piosenki z kosmosu jak dla mnie, melodia prawie ta sama, teksty prze ambitne, ale wszyscy zadowoleni! Było: Julka tańczy jak szalona, Kasiu Kasieńko, tańcz tańcz królowo dyskoteki, jakaś miód malina dziewczyna i olej smutki swe i żale baw się doskonale! Dobra zdarza mi się posłuchać muzyki no powiedzmy dyskotekowej jak biegam, nie zawsze mam AC/DC w uszach, ale te wszystkie panny Jolki, Kryśki, Maryśki czy inne Julki DISCO POLO są dalekie memu sercu!!!! Dałam się ponieść, co mi tam, przyznam się wam szalałam, śmiałam się aż do łez i wywijałam, wprowadzając w zakłopotanie moich współtowarzyszy, po godzinie znałam już teksty piosenek no może refrenów he he. Było jeszcze coś fenomenalnego taki mały przerywnik ua ua Pan śpiewał a cała sala po nim powtarzała ua ua radując się przy tym straszliwie! Tanialiśmy tak kilka godzin i choć nie włączyłam Endomondo buahaha to trochę kalorii spaliłam aż mnie nogi bolały! I wtedy stała się rzecz zupełnie wyjątkowa, która zbiła z tropu prawie całą salę oprócz naszej szóstki. Zespół przeuroczy Disco Polo zagrał Whisky Dżemu!!! Sala zgłupiała, tańczyli dalej, ale jakoś tak jak przyczajone tygrysy. Za to my ooooooo my wzięliśmy odwet za te wszystkie Maryśki, Mariolki, Julki i Srulki darliśmy się prze straszliwie a towarzystwo wielbicieli muzyki tanecznej spoglądało na nas z niesmakiem. Szczęście nasze nie trwało długo, bo potem zagrali jakieś inne skoczne dziadostwo!!!

Przeżyłam swój pierwszy w życiu dorosłym bal i powiem wam bawiłam się przednio, olałam wszystko i dałam się ponieść! Wróciłam ubawiona, wyskakana i z obolałymi nogami, bo szpilki, choć stare to jednak szpilki a nie moje ukochane Asicsy biegówki a jakbym założyła biegowe swoje ukochane, to ua ua byłabym królową dyskoteki jak nic!

6 komentarzy:

  1. Przeczytałem wszystko, od początku po koniec i mam nadzieję, że to nie... koniec i jeszcze nie jeden raz tu zajrzę i pokibicuję w zmaganiach w bieganiu i z rzeczywistością. Pozdrawiam. t.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki tajemniczy t. Jesteś moim pierwszym kibicem! Fajnie mieć kibica :-)

      Usuń
  2. Swietnie piszesz �� Podobało mi sie twoje poczucie humoru, i dystans do przeszkody jaką jest niechęć do takich imprez �� Zdradzę ci że też tak miałem bo byłem największym "metalem" w mieście hi hi hi
    Dalej słucham moich AC/DC cz IM... Ale ostatnio na weselu będąc żonę i siostrę obtańcowałem przy nucie "Ruda tu jest..." albo przy tym czego nikt w Polsce nie śpiewa ale każdy zna "ona tu jest i tańczy dla mnie" ������ i ja przy tym skakałem jak dziecko szczęśliwy ������
    Na szczęście przy kolejnym treningu nowa płyta Distrubed uspokoiła me skołatane serce ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę podobne upodobania muzyczne do moich :-)Cieszę się że spodobały Ci się moje wypociny ;) A co do szaleństw tanecznych Brawo!!!! czasem po prostu trzeba się wyłączyć i wyskakać! Pozdrawiam i zapraszam ;)

      Usuń