Tralala oto ja

Tralala oto ja

czwartek, 7 stycznia 2016

Inwazja klonów czyli karalusze zapędy moich dzieci.

Wiem już wam w uszach gra marsz imperialny, zwłaszcza że teraz wszędzie star warsy ;-) nawet majtki z mieczami świetlnymi są, ale dziś o innych klonach.

Któregoś pięknego świątecznego ranka stanęłam sobie w oknie balkonowym z kubkiem kawy oczywiście i podziwiałam nasz zimowy ogródek. Nie jest to duży ogródek taki maciupci w sam raz żeby się nie narobić a mieć gdzie w piłe pograć. Stałam sobie tak i podziwiałam szalejące na wierzbie sikorki, planując wiosenne prace ogrodowe a tu do mnie znienacka przyczłapał syn. Wtulił się słodko w mój ekstra puchaty aseksowny szlafroczek i patrzył ze mną. Przemówił:
- Wiesz mama jak wygramy kiedyś w toto lotka to sobie w ogródku bunkier wybudujemy! Wiesz taki schron w razie czego.
No zachłysnęłam się i oplułam kawą jednego ze słoni na moim szlafroku!
- Co sobie zbudujemy? zapytałam z niedowierzaniem.
- No wiesz- syn się ożywił i zaczął snuć opowieść prawie skacząc ze szczęścia że może mi to wszystko opowiedzieć- taki specjalny bunkier schron w razie jakiejś wichury czy coś i będziemy tam mieli wszystko co potrzebne, jedzenie, śpiwory i latarki!
Uśmiech miał od ucha do ucha i nawet mi dał wykład że to będzie dużo kopania bo to musi być odpowiednio głęboko i nie uwierzycie podał nawet jakąś głębokość w metrach!!!!!!!
OHO syn swojego ojca! Starałam się nie śmiać ale nie mogłam choć w sumie nie wiem czy płacz nie byłby bardziej wskazany!
O czym to ja sobie marzę w razie wygranej hmmm oprócz takich tam oczywistości jak basen w ogródku, sprawny samochód, spłacone k.....y (nie będę używać brzydkich słów na k)marzę o..... ha nie powiem tajemnica bo się nie spełni! No ale o schronach nie marzę i myślę że przeciętny normalny człowiek też NIE, a już na pewno nie dziecko! Niestety a może stety moje dzieci mają ojca karalucha znaczy takiego trochę prepersa i mają inne marzenia i zabawy.


Maciek od małego biega ze spluwami, mieczami, dzidami (oczywiście w wersji dla dzieci) w kaskach, hełmach, strojach maskujących. Łapie robale wszelakie, kocha owady, gotuje z nich zupy i gulasze, buduje szałasy a teraz planuje schrony! No nie ma lekko jak się ma takie wzorce do naśladowania, zwykłe autka i klocki nie wystarczą.
Pomyślicie sobie, ok to chłopak oni tak mają, no to teraz o córce żeby nie było że my dziewczyny to gorsze jesteśmy.
Przychodzi kiedyś do mnie Zośka i pyta:
- Pobawimy się mamo?
- Pewnie córciu a w co?- liczyłam na zabawę w dom, malowanie, rysowanie lub ewentualnie lego friends.
- W przetrwanie będziemy się uczyły rozpalać ognisko, tak wiesz bez zapałek tylko patykami.
Nie no normalka, taka zwyczajna zabawa 7 letniej dziewczynki!!!!! Bawiłyśmy się choć ognia nie rozpaliłyśmy a ręce nas bolały. Było fajnie i przetrwałyśmy! Bo widzicie ja jako żona karalucha, mama karaluszych dzieci też musiałam się przystosować i znać się muszę na broni wszelakiej i rozpalaniu ognia bez zapałek!



Tak to u nas w domu jest hodujemy sobie dwa małe klony, które wyrosną mam nadzieję na dwa dorodne rozsądne karaluchy. Szkoda tylko, że żadne z naszych klonów nie chce naśladować swojej mamy, oczywiście chodzi mi o bieganie, ale nad tym jeszcze popracuję :-) I mam już nawet super argument bo jak już będzie jakiś armagedon, inwazja zombi czy innych gadów to nam ten schron w ogródku nie pomoże, trza będzie wiać i to szybko. Sprytna ze mnie bestia co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz