Tralala oto ja

Tralala oto ja

piątek, 11 grudnia 2015

Tajemnica czyli dlaczego.

Idą święta hohoho ! No dobra nie będzie o prezentach, sprzątaniu i takich tam o tym następnym razem hehe. Będzie poważnie bo czas świąteczny to też czas refleksji. I tak mnie dzisiaj naszło napiszę wam dlaczego rok temu wzięłam się i rączym hipkowym krokiem ruszyłam w świat.

Całe życie się czegoś bałam, o tak przyznaję się jestem tchórzem straszliwym i do tego pesymistką!!! Mieszanka zabójcza bo jak już ci się wydaje, że może coś nie jest takie straszne to na pewno jednak ci nie wyjdzie MASAKRA! Życie z takim zestawem cech to nie sielanka a już na pewno nie ma mowy o spełnianiu marzeń. Bo po co mieć marzenia, i tak nic się nie uda! Byłam sobie więc takim rozlazłym glutem i nie chodzi mi o wygląd tylko o podejście do życia. Glutem co to zamiast żyć po prostu wegetował! Siedzenie w domu przed tv, smętne rozmyślanie o beznadziejnym życiu i o tym że na pewno będzie jeszcze gorzej to były moje ulubione rozrywki. Plus oczywiście zajadanie wszelakich smutków tymi moimi ciastkami z dżemem! No i się narobiło, wygląd tragedia, zero chęci do życia i działania!

I stało się w zeszłym roku w wakacje ktoś bardzo mi bliski zachorował nagle, diagnoza rak złośliwy płuca. Był to trudny czas i nie będę o tym pisać ale był to też taki mega kop, kop w głupi durny, durnowaty łeb. Łeb zaćkany beznadziejnymi myślami, tak beznadziejnymi że aż wstyd o tym pisać! Obudziłam się wtedy ze snu zimowego który trwał ładnych kilka lat i zrozumiałam, że naprawdę szkoda na to czasu bo może jutro, za tydzień, rok czy pięć lat nagle przyjdzie i do mnie choroba. A ja tu siedzę i wegetuję!!!!!!!!!!! Ciężko napisać że choroba może przynieść coś dobrego ale ta choć wolałabym żeby jej nie było, bardzo bym chciała ją wymazać, to ta choroba zmieniła moje życie!

No i się narobiło w wieku 38 lat uczę się żyć na nowo a nie tak prosto jest przestawić się od razu na inne myślenie. Cały czas siedzi we mnie ta małpa pesymistka i mi tam nawija nie wyjdzie ci, nie uda się. Wiecie do czego wtedy wracam do mojej lampy, na którą wpadłam zdyszana i ledwo żywa jak wyszłam pierwszy raz pobiegać. W życiu by mi wtedy nie przyszło do głowy że dam radę przebiec pięć kilometrów a ja teraz biegam po dziesięć kilka razy w tygodniu!!!! Wiem do maratonu jeszcze daleko ale kto wie, już nie zakładam że NIGDY!
Zaczęłam się więcej uśmiechać, wychodzić z domu, pisać bloga hehe, rozmawiać z ludźmi, marzyć no i biegać! A jak biegam to rozmyślam. Postanowiłam sobie że to moje bieganie to taka terapia będzie i rozmyślam tylko o dobrych rzeczach o tym jakie CUDOWNE jest to moje beznadziejne jeszcze rok temu życie :-)no i NIE nie wygrałam wcale w TOTKA, choć nadal chcę! Franek szaleje (ten CHF), dzieci dają w kość, mąż nie zawsze przynosi bukiet róż, koty wkur....ą (no inaczej się o nich nie da), pracy tej wyśnionej nadal szukam, zmarszczek coraz więcej a ja jestem SZCZĘŚLIWA!
Przyjaciele mówią zwariowała, a ja mówię ożyła!


Jestem sobie więc taką ożywioną staruszką i proszę się nie dziwić, że robię to czy owo, mam kilka lat do nadrobienia!!!
A Tobie Tato mówię uda się tylko się uśmiechaj, choć córka Ci zwariowała!!!

2 komentarze:

  1. Tobie Madziu się udało !! To i Tacie się uda !! Jestem z Ciebie dumna siostro !!!

    OdpowiedzUsuń