Tralala oto ja

Tralala oto ja

środa, 28 października 2015

Tata daje radę, czyli horror jak mamy nie ma.

Szykował się cudowny wieczór. W domu posprzątane, dzieci lekcje zrobiły pójdę pobiegać normalnie idealny wieczór jak nie co dzień pomyślałam. I taka malutka, maluteńka myśl przemknęła mi przez głowę, że się pewnie wszystko zaraz rypnie bo to zbyt piękne. Ale nic tam to tylko daje o sobie znać mój przewlekły pesymizm pomyślałam. Wystroiłam się w mój biegaczkowy trykocik, słuchawki w uszy jakaś fajna muzyczka hmmm no niech będzie na początek coś żwawego np AC/DC :-)jeszcze tylko kontrolny look na chałupę, wszyscy żywi mogę lecieć. Pobiegłam wieczór super księżyc świecił, a uwielbiam biegać z księżycem, trochę pomyślałam, postękałam, zrobiłam kilka swoich ulubionych kółeczek, wdrapałam się cztery razy pod górkę z jęzorem przy ziemi. Normalnie idealny wieczór pomyślałam. Nie zdając sobie sprawy z tego, że koniec mojego szczęścia jest bliski a w domu rozgrywa się prawdziwy HORROR!!!!! BUM dzwoni małżonek, ło matko myślę sobie co się dzieje nigdy nie dzwoni jak biegam.
-Gdzie ty jesteś!!! Krzyczy do słuchawki
-No biegam zaraz wracam
-To się pośpiesz Maćkowi weszła ość w migdał i nie mogę jej wyciągnąć! W tle słychać charczącego syna (o cho o podkład zadbał)i się rozłączył.
No co się działo wtedy w mojej głowie hmmm od czego zacząć? Po pierwsze: no tak zostawić go samego z dziećmi to się biedactwa pozabijają. Po drugie uduszę go! Po trzecie jak ja mam przyśpieszyć skoro już jestem wykończona. Po czwarte co on jadł za rybę, przecież w lodówce była tylko stara makrela dla kotów. Po piąte jak tą ość wyjąć? Po szóste uduszę go! Po siódme może trzeba będzie do szpitala jechać! No myśli miałam różne i zapomniałam o cudownym wieczorze i wielgachnym księżycu który się do mnie uśmiechał, już się nie uśmiechał! Jeszcze tylko z górki potem mała górka zakręt i będę prawie w domu. Małżonek nie dzwoni albo jest tak źle albo już nie wiem co. Przyśpieszyłam, wypadłam zza zakrętu patrzę a przed domem stoi M!! Co to oznacza nie wiem biegnę dalej, na horyzoncie pojawiła się też sąsiadka oj myślę nie jest dobrze, sąsiad Boże jakiś armagedon!! Biegnę i krzyczę pakuj się do auta trzeba na pogotowie jechać!!! Ale DUMNY OJCIEC przemówił już wyjąłem i stanął wyprostowany niczym superbohater a księżyc oświetlał jego lico! Dobiegłam wreszcie! Olałam męża i lecę do domu obejrzeć dziecię, po drodze minęłam jeszcze sąsiadkę, która krzyczała że mam męża bohatera. Dziecko roześmiane, całe, zdrowe no z wyjątkiem głosu bo całkiem ochrypł podczas zabiegu. Tak tak zabiegu może raczej lekkiego horroru!
-Mama mama wiesz co tata mi tym chciał wyjąć tą ość i macha takim meeeeega widelcem do pieczeni co to ma ze 20 cm, zbladłam, ale w końcu użył nożyczek do kurczaka a i rzygałem opowiedział mi wszystko z dumą syn! No to się działo. Poszłam do łazienki bo tam małżonek sprzątał pole bitwy i jakoś tak mi ta złość, przeszła.
Dałeś radę mówię a potem był tulas uznaniowy :-) Ale wiesz ta makrela to już taka stara była dla kotów, jak ty go pilnowałeś? Hehe nie mogłam się powstrzymać, wyszła ze mnie moja wredota.
Na zdjęciu widoczne narzędzia chirurgiczne ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz